Często słyszę od różnych osób: Ty to masz fajną pracę – jeździsz sobie po świecie, robisz zdjęcia, żyć nie umierać. Rzeczywistość nie zawsze wygląda tak różowo, praca fotografa ma też wiele minusów, z których mało kto poza innymi fotografami, zdaje sobie sprawę. Gdy przychodzi gorszy dzień, pojawiają się wątpliwości i powraca pytanie czy na pewno warto, czy nie należałoby się jednak zająć czymś innym…
A wtedy, na przekór wszystkim przeciwnościom losu udaje Ci się jednak wyjechać na zdjęcia i przychodzi TEN dzień. Spadł świeży śnieg, przykrył pola, oprószył gałęzie drzew i wysokie trawy – zamienił świat w bajkową krainę Królowej Śniegu. Tak się wspaniale składa, że właśnie tego dnia, jesteś umówiona na zdjęcia z właścicielami siwego andaluza w pięknym miejscu, a jakby tego wszystkiego było mało, po ciemnym i mglistym poranku, w połowie sesji wychodzi słońce. Warunki są wyjątkowe, czekałaś na takie całą zimę, pracujesz więc jak w amoku od 7.00 rano do 15.00, czyli o tej porze roku praktycznie do zachodu, nie zważając na mróz, przemarznięte dłonie, tarzając się w zimnym śniegu, żeby zrobić jak najlepsze ujęcie.
Wracasz do domu, otwierasz komputer, przeglądasz zrobiony materiał i… otwierasz szeroko oczy z zachwytu. I już wiesz, że nigdy, przenigdy się nie poddasz, że będziesz walczyć do końca, ponieważ tym co kochasz najbardziej na świecie, jest tworzenie takich właśnie obrazów. Obrazów, które nosisz schowane głęboko w sercu, i które czekają na właściwy moment by się zmaterializować. A gdy ten moment nadchodzi, jesteś najszczęśliwszą osobą na świecie. I wiesz, że te fotografię dadzą Ci siłę i wolę walki na kolejne dni i miesiące.
Zapraszam Was do obejrzenia zdjęć z baśniowej sesji z siwym andaluzem Naranjito!




Podziel się tym projektem